Probably I look like a junkie
Probably I look like a junkie
Ignatius Ignatius
61
BLOG

Corruption: Junky (1998) - Recenzja

Ignatius Ignatius Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Recenzowana pozycja okazała się wyczekiwanym przełomem w dziejach sandomierskiego Corruption. Po zredefiniowaniu wykonywanej stylistyki przyszła pora na zatroszczenie się o stabilizację. Naprawdę ciężko w to uwierzyć, że band z takim potencjałem musiał tyle czekać na łaskawą szansę podpisania umowy z jakimś sensownym labelem… Do tego celu niezłomny zespół pod dowództwem Anioła nagrał próbkę możliwości składającą się z czterech utworów. Po latach patrząc na spis utworów można wyciągnąć bardzo pochopne wnioski – przecież większość kawałków znalazło się na Pussyworld (2002), po co sobie więc tym zawracać głowę? Okazuje się, że są to pierwsze w pełni  i ostatnie utwory nagrane z wokalistą o pseudonimie D.J.abel, który zastąpił P.Horne'a 

Kawałki te są naturalnym rozwinięciem tego co można usłyszeć na Bacchus Songs (1996), z tą różnicą, że nacisk poszedł głównie na jeszcze bardziej melanżowe, luzackie granie. Najbardziej gwałtownym momentem jest początek utworu tytułowego, gdzie słychać echa wspomnianego albumu. Od samego początku, rozkręcone thrashujące riffowanie, pulsujące zaznaczenie obecności gitary basowej, w końcu wchodzi bulgocący wokal D.J.abela. Po chwili zespół funduje przechlany odjazd za odjazdem. Maligna ciągnie się, łagodny pasaż urywa się na rzecz konkretnego grzmocenia. Taka huśtawka nastrojów towarzyszyć będzie przez całość trwania utworu. Już „Junkie” pokazuje radykalną różnicę pomiędzy surowym konceptem a dojrzałą formą znaną z albumu. Wersje z 1998 roku mają bardziej klarowne, wyostrzone brzmienie, nie ma tu napastliwej ściany dźwiękowej. Dlatego właśnie warto się z tą promówką zapoznać nieco bliżej. „Die Young” w zasadzie nie licząc brzmienia, nie wiele się różni od finalnej wersji – więcej tu groteskowego żulerstwa (maniera wokalna robi swoje), przez to, że gitary nie zagłuszają reszty, można na spokojnie wsłuchać się w grę Anioła, która miło buja. Przez to nadaje utworowi bardziej „funkujący” charakter. Trzeci na liście jest przyduszony czadziur „Never Get Old”, brak tu napastliwej perkusji (choć niestety wyjątkowo brzmienie jej w tym kawałku niedomaga), przejaskrawione wokalizy nadają dodatkowym walorów humorystycznych, nie da się tego słuchać z grobową miną – podejrzewam, że na dłuższą metę te zawodzenia mogą być męczące. Przed przesłuchaniem Junky (1998) ostatni kawałek pt. „Pole Nation” był dla mnie zagadką i głównym pretekstem, żeby sięgnąć po ten materiał. Okazało się, że to niestety żaden rarytas a pierwotna wersja „The Angel & The Beast” z Orgasmusica (2003). Oczywiście ta wersja mocno się różni, głównie przesadnie groteskową aurą spowijającą całokształt. Motoryczny riff, niedostatki brzmieniowe razem z niechlujnymi pijackimi wokalizami. Anioł czaruje leniwym basem, akcja się stopniowo rozwija – bas rządzi w tym kawałku. Solówki gitarowe różnią się nieco charakterem, obie podobają mi się, dlatego nie zdecyduje, która lepsza. Dodam tylko, że tekst w „Pole Nation” to satyra naszą mentalność, gdzie „The Angel & The Beast” opowiadał już bardziej uniwersalną historię. Materiał znaleźć można na DVD Hellectrify Yourself (2004)

Jest to obowiązkowa pozycja dla fanów Corruption (zwłaszcza wczesnego okresu z naciskiem na drugi album). Demo to przez nietypowe aranżacje jest unikatem w dyskografii zespołu – swoją drogą Corruption należy się solidna kompilacja wszystkich demówek, tak jak to uczynił Frontside na Korzenie (2009). Warto sięgnąć po Junky (1998) tym bardziej, że jak już zdążyłem zaznaczyć, wersje te w większości przypadków, radykalnie się różnią od tych znanych z długograjów.  

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura