Ignatius Ignatius
128
BLOG

Down: Down IV - Part II (2014) - Recenzja

Ignatius Ignatius Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Down: Down IV - Part II (2014) - RecenzjaDwa lata po pierwszej części ukazuje się Down IV – Part II (2014), po pierwszej części, niczego nadzwyczajnego nie można było się spodziewać i obawiam się, że trend ten już taki pozostanie względem pozostałych części. 

Gardłowy bulgot i grobowa epickość wynurza się z plugawej gitarowej czeluści, elektryczne monstrum rozpościera skrzydła i oplata mrokiem tytułową kościelną wierzę, świetny energetyczny, rytmiczny początek. Przełamywany dołującymi zjazdami. Znacznie agresywniejsze wokale niż na poprzedniczce. Świetliste solówki gitarowe rozwiewają momentami czarne chmury. Drugi kawałek przynosi lekkie zwątpienie i zwiastun nierówności tego materiału „We Knew Him Well” dosyć przeciętny, niezobowiązujący utwór, gitarowy riff robi swoje, ale zdecydowanie więcej można od sfery gitarowej oczekiwać. Trochę zbyt przymulony kawałek, nawet ekspresja wokalna Phila jest na pół gwizdka – zdecydowanie to nie to samo co dwie dekady temu. Już więcej życia i słodkiego hałasu uświadczymy w „Hogshead/Dogshead”, trochę dziwnie Phil zawodzi (elementy wrzasku to cień dawnej świetności) w tym kawałku, ale za to instrumentalnie wiele dobrych rzeczy się dzieje. Tandem gitarowy Pepper – Bobby wyjątkowo dobrze w tym kawałku się zazębiają i twórczo wyżywają. Klasyczny sznyt z bardziej rytmicznymi momentami.

Down: Down IV - Part II (2014) - Recenzja Drugim z promujących EPkę utworów jest „Conjure”, który zaczyna się posępnym, lejącym się riifem. Utwór leniwie sobie płynie, psychodeliczne efekty gitarowe  oddziałują na wyobraźnie, klimatyczny doom metalowy walec z klasycznym gitarowym szyciem. Od mniej więcej połowy akcja chwilowo przyspiesza. Klip to w zasadzie przewidywalna oldschoolowa groteskowa makabreska klasy C – czyli w zasadzie spójny przekaz audiowizualny. Pod tym kątem zdecydowanie lepszy obrazek niż ten do „Witchtripper” – chodź i jemu niczego nie brakowało.  Jednym z najlepszych momentów drugiej EPki jest „Sufferer’s Eye”, który utrzymuje klasę poprzedniego kawałka a może nawet go przeskakuje. Lekko zamglone gitary, tęsknota za latami 70 bijąca na kilometr. Soczyste zaokrąglone sola, prosty riff trzyma w napięciu. Punkt kulminacyjny z wplecionym efektem policyjnych syren, został tak sugestywnie wpleciony, że przez moment myślałem, że naprawdę syreny wyją za oknem.

There is an ocean waiting

Amber wind blows

And the wind blows

Cry me a grave

Zespół zamyka drugą odsłonę utworem „Bacchanalia”, cichutko co raz głośniej wyłania się gitarowe jammowanie, szybko utwór rozkręca się, brudne podkreślenie basowej gitary Patricka. Wspaniale szalony południowy czad – Down lubi na koniec zostawić prawdziwą perełkę. Narkotyczne gitarowe opary co raz bardziej nas zniewalają, z każdą falą przypływu stajemy się co raz bardziej bierni. Z pomocą przychodzi niespodziewana akustyczna kojąca coda.

Podobnie w przypadku pierwszej części – był jeden odstający jakościowy utwór tak w części drugiej takowy się znajduje. Gdyby była mowa o albumach długogrających to jeszcze byłoby to do „wybaczenia”, w przypadku małych płyt próg tolerancji jest znacznie łatwiej przekroczyć. Ot kolejna porcja muzyki Made in New Orlean, dla fanów pozycja obowiązkowa a dla reszty to już rzecz opcjonalna. Słuchając obu części jedną po drugiej, wychodzi średnio przyzwoity album, z przebłyskami dawnej świetności. Teraz pozostaje czekać na część trzecią (albo i nie bo wątpię w jakiś jakościowy przełom), która się już trochę zaczyna spóźniać – chyba, że to celowy zabieg pokroju na drugą część czekaliśmy dwa lata, na trzecią poczekamy lat trzy… 

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura