Ignatius Ignatius
191
BLOG

Entombed A.D.: Dead Dawn (2016) - Recenzja

Ignatius Ignatius Kultura Obserwuj notkę 0

Entombed A.D.: Dead Dawn (2016) - RecenzjaPogrobowcy Entombed zgodnie z zapowiedziami poczynili następcę szybciej niż ostatnio. Dwuletnia przerwa to chyba optymalny okres na to by urodzić coś świeżo dogorywającego. Szukający analogii do początków przygody zwanej Entombed, oczekujących od piętnastu lat godnej kontynuacji Clandesteine(1991) muszę na samym początku rozczarować – ale w miarę trzeźwo myślący byli przecież tego świadomi. Po raz pierwszy album markowany Entombed nie oznacza radykalnej zmiany względem swojego poprzednika – co w zasadzie też jest swoistym novum. Ci co oczekiwali kolejnej dawki pierwotnego szwedzkiego wpierdolu będą kontent. Reguły są proste, ciężar, brudnych zapiaszczonych gitar mielących w specyficzny dla potomków wikingów sposób. Średnie tempa urozmaicane bardziej żwawymi partiami. Gitarzysta Nico Elgstrand upodobawszy sobie wplatanie w duszną rzeź heavy metalowych melodyjek. Schowana, miło szeleszcząca perkusja robi swoje, nie wybiegając przed szereg. Wszystko to spina L-G Petrov, który swoim klasycznym growlem opowiada różne okropności co jakiś czas bawiąc się głosem dla podkreślenia dramaturgii.

I tak po krótce, otwierający „Midas in Reverse” od pierwszych sekund przytłacza ciężkim pełnym brzmieniem, mroczne melodie, bardzie plugawe wokalizy. Wspomniane średnie tempa oldschoolowej szwedzizny. Barbarzyńska perkusja kooperuje z ponurym żniwem gitarowym. Tytułowy „Dead Dawn” rozpoczyna rozedrgany pasaż, szelest schowanych talerzy. Jest to bardziej intensywne mielenie, o podniosłość dbają grobowe zwolnienia akcji serca. Żalącemu się wokaliście wtóruje posępna melodia gitary. Dłuższe akustyczne wprowadzenie „Down to Mars to Ride” to pierwszy przykład bardziej  klimatycznego podejścia do rzemiosła na tej płycie. Dynamiczny utwór bogaty w bujające riffy świadczą o „przebojowym” potencjale. Tarcie szeleszczącego riffu i wspaniała praca blach. Błotnisty death metalowy kunszt, L-G Petrov growluje groteskowo, w środku znalazło się miejsce na małe mieszanie poprzedzone skąpą solówką. W czwartym kawałku pt. „As The World Fell” również intro buduje nastrój. ociężały i Ociekająca szlamem konstrukcja utworu. Wolniejszy pełen pomroków, minimalistyczny niczym zastygająca smoła doomowej wagi ciężkiej. A jednak, jeśli ktoś myślał, że obejdzie się bez kapki dobrego death’n’rolla ten jest w błędzie. „Total Death” to powiew bardziej swawolnego grania, znacznie więcej życia i żwawego poczynania znajdziemy w tym kawałku. Jest to kawał draństwa przegnitego do cna ale jakże krzepiącego. Zamglone na pograniczu agonii melodyjne gitary tylko to podkreślają.

Entombed A.D.: Dead Dawn (2016) - RecenzjaPromujący album „The Winner Has Lost” rozpoczyna się death thrashowym, chwytliwym początkiem. Średnia doza ciężaru, łkające gitarowe smęty i gniewny wokalista z nutą skargi w głosie. Nagłe zagęszczenia, proste, łatwe do wybicia nóżką rytmy. Orgastyczne spazmy gitarowej solówki. Wszystko doprawione klasycznym heavy metalowym sznytem z niepokojącym chaotycznym finałem. Do kawałka powstał klip z serii entombedowego dystansu do rzeczywistości, który pasuje do oparów alkoholowych jakie biją z tego utworu. Idealny na kaca i solidne potańcówki tak można określić „Sillent Assassin” – początek to wysokooktanowy death’n’roll, z ciekawymi partiami gitarowymi kruszącymi lód i kości czaski.  Jadowita druga polowa z stonowaną romantyczną partią solową. Jak na tego typu klimaty jest to zróżnicowany i rozbudowany utwór - jeden z moich faworytów na tym krążku.  Klawiszowy, neoklasyczny wstęp „Hubris Fall” z opętanym ziejącym szaleństwem w tle. Gdyby nie przepity gardłowy wokal kontraktujący z resztą byłoby bardzo nastrojowo (w zasadzie jakby nie patrzyć nic to nie ujmuje nastrojowości wręcz ją podkreśla). Utwór swoją humorystycznością zdecydowanie odznacza się wzbudzając trwogę pól żartem pół serio. Ten kawałek z powodzeniem mógłby zasilić którąś z ostatnich kilku płyt Entombed. Znacznie więcej druzgocącego mięcha uświadczymy w „Black Survival”. Niepozbawiona głębi masywna nawałnica. Pełna skocznego zadziornego gitarowego szlachtowania. Również perkusyjnie dzieje się nie mało, odpalana podwójna stopa stłumiona - a jednak sieje spustoszenie. Zdecydowanie w tym kawałku można znaleźć riff, który pretenduje do miana króla całego albumu.

It's not what it seems

Blinded by fear

And dead in your dreams

No it's all in your head

There's cons of living

And pros to be dead

Zamykający album „Not What It Seems” to powrót do nawiedzonego nastroju, natchnionych melodią złowrogich  masakratorów. Zamglony krajobraz zaniedbanego cmentarzyska który zatraca się w ruinie obnażający prawdziwą szpetotę nieuniknionego rozkładu.  

Wydanie limitowane zostało poszerzone o kasetę z wersjami demo datowanymi na 2015 rok. Są to trzy kawałki z albumu (Dead Dawn„Black Survival” i „Total Detah”) oraz jeden nie albumowy utwór - „Maul'em Mash and Maim”, który jest w zasadzie jedynym wartościowym dodatkiem. Przyznać, trzeba, że niebrobiona i surowa jakość nagrań sprzyja uprawianej przez Entombed A.D. stylistyce. 

Ot kolejny poprawny krążek, tak jak poprzedniczka, jest to porcja niezobowiązującego starego dobrego death metalu. Nie zdziwię się jeśli trzecia odsłona będzie czysto death'n'rollowa bo słychać, że cały czas płynie to w ich przegniłych żyłach razem z alkocholem. Kawałki z Dead Dawn (2016) idealnie wtopią się w żelazny set koncertowych klasyków i wszyscy będą przy nich chlać i dobrze się bawić. W zasadzie czego wymagać więcej? Teraz czas na odpowiedź drugiego Entombed...

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura