Ignatius Ignatius
96
BLOG

Far From Ideal: Still Not Burn Enough (2015) - Recenzja

Ignatius Ignatius Kultura Obserwuj notkę 0

Przypadkiem na targu staroci (sic) wśród radioaktywnego śmiecia wygrzebałem ładnie prezentującą się płytę. Po szybkiej weryfikacji okazała się to pozycja bardzo świeżego zespołu z Zakopanego, który swojsko zwie się, że hej - Far From Ideal. To przyznać trzeba oryginalna i intrygująca nazwa zespołu. Sami siebie charakteryzują jako groove metal i wydali własnym sumptem debiutancką małą płytę o zachęcającej okładce. Zespół za inspirację podaje postapokaliptyczne klimaty serii filmowej Mad Max i równie kultowych gier Fallout – tym trafiając w gusta autora recenzji idealnie. Niestety po odsłuchaniu materiału przykro to stwierdzić ale czuję się podwójnie rozczarowany.

Jak na debiut wszystko jest pięknie dopracowane: od wspomnianej oprawy graficznej, po jakość nagrania. To jednak za mało, dzisiaj trzeba czymś zaskoczyć słuchacza zwłaszcza, gdy się startuje. Tu muszę wyrazić swoje zdziwienie, bo od kilku nie za długich utworów, którym zespół usiłuje zakomunikować o swoim istnieniu powinny przynamniej zaintrygować, czymś połechtać zblazowanego słuchacza i przykuć jego uwagę na te kilkanaście minut.

Cóż z tego, że do promocji podchodzi zespół pieczołowicie, wkładając całe swoje serce realizując klipy do połowy materiału. Cały ten zdobny celofanik świeci się jaśniej niż muzyka, która jest niezobowiązującym tłem. Osobiście najbardziej słuchalnymi momentami to te bardziej żwawe kawałki jak „Merch” z pulsującym rytmem i bardziej zadziornym wokalem - brawa dla gardłowego, jego różnorodne partie są najmocniejszym ogniwem tego zespołu. Intersujący jest „Ricardo”, krótki ale „rozbudowany” utwór, kilka pomysłów udało się pomieścić w tym kawałku. Wspomnieć należy jeszcze o „Void” z ciężkawym riffem, zbyt nieśmiało muśniętym zimnym klawiszem. Niepotrzebnie zmaszczono „Babtist in Fire”, początek był obiecujący ale szybko rozwiano nadzieję niepotrzebnie zmiękczającą przebojowością.

Absolutnie nie słychać rzekomych inspiracji, chyba, że zespół jest do bólu autoironiczny przywiązując przesadną uwagę do obranej nazwy – muzycznie jest daleko od ideału to prawda, a te skojarzenia z postapokaliptyczną otoczką ograniczają się do cna wypalonej atomem jałowej pustyni, która zbyt często zieje najzwyczajniej… nudą. Jest to amerykańskie granie na miarę zakopiańskiego zespołu. Nie chcę być przesadnie krytyczny, wyżywam się nad tą płytką bo przyznaję bez bicia w tym zespole tkwi potencjał. To tylko kwestia dogrania się i znalezienia swojego stylu. Za co naprawdę z całego serca trzymam kciuki. Wróćmy jednak na ziemię – Still Not Burn Enough(2015) to taki Mad Max: Na drodze gniewu (2015), teraz wypadałoby wysmażyć coś na miarę Mad Maxów z Melem Gibsonem. 

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura