Ignatius Ignatius
439
BLOG

Incubus: Beyond the Unknown (1990) - Recenzja

Ignatius Ignatius Kultura Obserwuj notkę 0

Incubus: Beyond the Unknown (1990) - RecenzjaIncubus braci Howard był pierwszym death metalowym zespołem w Luizjanie. Przewrotność nie zna granic - śmierć metal nad deltą Missisipi pojawił się drogą importu aż z Brazylii. Dwa lata po piorunującym debiucie przyszedł najwyższy czas na drugą odsłonę, która okazała się największym osiągnięciem zespołu i jedną z najlepszych pozycji w tamtym czasie. Zespół był zdecydowanie na czasie kiedy nagrywał Beyond the Unknown (1990) dzięki czemu jest to już bardziej oszlifowany death metal, bardziej dostosowany do ówczesnych realiów i trendów. To nie powinno dziwić biorąc pod uwagę fakt, że nagranie zostało zrealizowane w kultowym Morrisound Recordings. Co najważniejsze jednak Incubus nagrał album oryginalny posiadający własną tożsamość. Niestety to ostatecznie nie wystarczyło i Incubus niedługo po tym przepadł w zapomnieniu mając na koncie dwie mocarne płyty. Beyond the Unknown (1990) został nagrany tylko i wyłącznie przez samych braci – większość obowiązków wziął na siebie Francis (voc., git., bas), obowiązki perkusji nadal dzierżył oczywiście Moyses i to w dużej mierze jego praca stanowi o oryginalności i sile tej płyty. Jego atomowe tąpnięcia najdłużej zapadają w pamięci i są najlepszą wizytówką tej płyty (tytułowy utwór „Beyond the Unknown”). Często drugi album jest rozwinięciem pomysłów z pierwszej, w tym wypadku, bracia zaproponowali kompletnie inną wizję, zmieniła się proporcja death metalu względem thrashu. Jest to znacznie bardziej dynamiczny krążek, pełen zmian tempa ale już nie dominują tak zawrotne tempa jak na Serpent Temptation(1988), więcej tu ciężkiego walcowania, mielenia w wolniejszym tempie, przez co instrumentalnie bracia zostawili sobie więcej przestrzeni do kombinowania. Utwory są napakowane srogimi riffami i niebanalnymi solami potencjał jaki tkwił wówczas w gitarzyście obrodziłby z trzy kapele lekko. Tym bardziej szkoda, że skończyło się to tylko na dwóch krążkach. Na zmianę charakteru albumu ma w dużej mierze maniera wokalna, która już nie śmierdzi siarką jak na materiałach z połowy lat 80. Francis również posługuje się względnie czytelnymi wokalizami, ale są one bardziej gardłowe i bliżej im do klasycznego growlu niż do skrzeku Scotta Latoura – można dostrzec analogiczną ewolucję w twórczości Sepultury w latach (1985-1989). Ewidentnie Sepultura wyznaczała drogę i przecierała ścieżki, którą Incubus chętnie podążył. Ciekawe więc jak brzmiałaby trzecia płyta, gdyby ukazała się na gorąco w połowie lat 90.

Siłą Beyond the Unknown (1990) jest położenie nacisku na atmosferę jaka wyziera z tej płyty, jest to stara dobra magia zaklęta w partiach gitary, tylko tyle i aż tyle, to jest kolejny dowód, że aby uzyskać pewne efekty nie trzeba się posiłkować sztampowymi parapetami, jak się posiada talent i pomysł, wszystko można zrealizować przy pomocy standardowego instrumentarium. Sztandarowym przykładem potwierdzające te słowa jest utwór „Freezing Torment” – namacalny mróz jaki skrzy się w partiach gitarowych Francisa ścina krew skuteczniej niż nie jedna skandynawska horda. To co jeszcze może zwrócić uwagę to zaangażowane teksty – obecnie na czasie jest antyaborcyjny „Massacre of the Unborn” – i to jest ciekawe, że ta tematyka nie raz się przejawiała w twórczości death i thrashowych zespołów.

Innocent blood cries in vain

Defenseless lives are slaughtered everyday

They should make a law against this insanity

Unborn corpses are growing in extreme quantity

Czyżby death metalowcy mieli więcej wrażliwości niż współczesne feministki?

Reszta tekstów również poświęcona jest troską nad kondycją świata i biednych umęczonych grzechem dusz. Ta młodzieńcza kontestacja nad niesprawiedliwością świata czuć w każdym riffie i uderzeniu, ubolewanie i ból żywcem palący kipią z takich utworów jak „On the Burial Ground”, niby typowe średnio szybkie tempo jakich wiele a jednak nie trudno się poddać muzyce Incubus, zresztą nic dziwnego skoro tak piękne i epickie sola wycina Francis.  

Stupidity, causing pain and sickness

To our world

Suffer

Zamykający album „Mortify” podobnie jak „Underground Killer” z poprzedniego krążka stanowi podsumowanie tego fenomenalnego albumu. Marszowe rytmy i świdrujące solówki pobudzą każdego do adekwatnego działania.  

Szkoda, że tak a nie inaczej potoczyły się losy zespołu, pewnie popularności nie pomogła bardzo przeciętna i nijaka okładka [chociaż z drugiej strony jest coś tajemniczego w tym obrazku i kojarzy mi się z klimatem jaki dominował w grze Mortal Kombat II (1993)]. Zmuszony zmienić nazwę, dopiero 10 lat później ukazał się następca Beyond the Unknown (1990) ale to już okazało się nie to o czym zresztą niebawem napiszę. Nie ma co jednak płakać nad rozlanym mlekiem, cieszmy się dwoma wspaniałymi krążkami, które kipią niszczycielską energią na nich zaklętą, tego nam nikt nie zabierze.   

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura