Ignatius Ignatius
348
BLOG

Sepultura: The Mediator Between the Head and Hands Must Be the Heart (2013) - Re

Ignatius Ignatius Kultura Obserwuj notkę 0

Sepultura: The Mediator Between the Head and Hands Must Be the Heart (2013) - RecenzjaSepultura w ostatnich latach nie dość, że przełamała swój główny kompleks braku braci Cavalera to jeszcze z płyty na płytę dowodziła, że jest na czym ucho zawiesić. Weterani z Brazylii dokonali kolejnej zmiany personalnej na stanowisku pałkera – Jean Dolabella został zastąpiony przez jeszcze świeższą krew w postaci Eloya Casagrande – dobry rocznik chłopak przyszedł na świat dwa miesiące przed ukazaniem się Arise(1991)…

Po bardzo przyjemnym Kairos(2011) apetyt wśród fanów rósł, album doceniony został nawet przez wybrednych. Dwa lata później nareszcie ukazuje się następca w postaci The Mediator Between Head and Hand Must Be the Heart(2013), prawda, że budujący tytuł? Tym razem inspiracją dla albumu był film Fritza Langa – Metropolis(1927). Tym razem nie można mówić o koncepcie jako takim, tytuł jak i okładka nawiązują do filmu, również brzmienie płyty zostało wykreowane aby było „retro”, brudne, szare i przytłaczające jak sam film. Warto wspomnieć, że nie pierwszy raz ten ultraklasyk science fiction inspirował światek muzyki rockowej/metalowej. Queen wykorzystał fragmenty filmu do klipu „Radio Gaga.” Stylistycznie trzynasty album Sepultury to następny przykład sentymentalizmu Kissera, tym razem postanowił spróbować swoich sił w bardziej oldschoolowym podejściu do ekstremy. Fundamentem albumu jest sepulturowe specyficzne podejście do

Album otwiera „Trauma of War”, perkusyjny hałas imitujący pracę maszyny za nimi dochodzą do głosu gitarowe bulgoty, w pełnej krasie wysuwają się ciężkie, tłuste death metalowe działa, które szerzą, masową rzeźnię.


Children watch their mothers die
Raping a city in the name of freedom
Children growing - their hate inside
A world they lost in the name of reason

Sepultura poczyna sobie surowo względem wygładzonych na kryształowy połysk Kairos(2011) i A-Lex (2009), owe niechlujstwo jest oczywiście celowe i ma uwiarygodnić zwrot ku tym razem metalowym korzeniom z jakich Sepultura się wywodzi. Growl Greena niepotrzebnie tak skrzętnie ukrywany, masywna kawalkada jest sroga, ale takie zabiegi wydają się trochę pretensjonalne - po co takie silenie się na undergroundowy regres?, instrumentalny chaos łechce i drażni, brakowało tego na ostatnich poukładanych albumach zespołu Kissera. Dawno zespół tak szczerze nie łoił, zwłaszcza pogratulować można Kisserowi, który znów skutecznie potrafi jedną gitarą wypełnić przestrzeń, chodź mętne brzmienie na pewno mu w tym nie przeszkadzało.


A bloody revolution in the name and love of Christ
Sadistic pedophile, abusers of lies and lust
The power of the church over men's intellect
A story of sacred swords - the darkest age of mankind

Sepultura: The Mediator Between the Head and Hands Must Be the Heart (2013) - RecenzjaDrugi na liście jest promujący album „The Vatican”, jak nie trudno odgadnąć, Stolica Piotrowa jak i instytucja Kościoła Katolickiego, została potraktowana w stereotypowym ujęciu tendencyjnego antyklerykalizmu. Temat wałkowany jest w ten sam sposób kolejną dekadę i mało kto wśród metalowej braci nie zauważył, że to hipokryzja bowiem drugiej stronie zarzuca się równie tendencyjną krytykę i sprowadzenie słuchaczy muzyki metalowej do miana czcicieli szejtana, którzy w przerwach między kolejnym gigiem żłopią wódkę zagryzając kotem na pobliskim cmentarzu - ten sam poziom argumentów niestety. Nie dziwne więc, że i  klip zespołu wpisuje się w tę retorykę, cóż zespół tej klasy stać na coś więcej, już bardziej przemawiają ukrzyżowane postacie w maskach gazowych w „Arise” - przynajmniej przypomina się dzięki temu Bastion (1978) Stephena Kinga. Filmowe intro przepełnione złowrogą aurą, z obowiązkowym biciem kościelnych dzwonów, odzywają się podniosłe chóry, krótkie wyciszenie, niepokojące odgłos i odzywa się ciężka ale znacznie czystsza pokombinowana gitara Kissera, połamany groove mocny riff, rozpędza się perkusista, znów zbyt mocno przytłoczono brzmieniem Greena, który usiłuje przedrzeć się przez napierającą ścianę dźwięku. Kolejny raz udaje się Sepilturze pogodzić elementy starej Sepultury z  późniejszym okresem działalności - tym razem kompletnie na innych zasadach. Szkieletem jest death metal stylizowany na starą szkołę, który dźwiga wytrenowane groove metalowe muskuły. Często zespół na tej płycie wznieca niezły bałagan. Zwichrowana kisserowa solówka nadaje kolorytu kawałkowi, pojawiają się nawet krótkie tremola. 

W „Impending Doom” cały czas grzęźniemy w chropowatym brudzie, ciężkim groove metalowym wygarze, Green jak to Green znów proponuje inną manierę wokalną, bardziej czytelną tylko niepotrzebnie sztucznie zniekształconą. Jest to też bardziej poukładany kawałek niż dwa poprzednie, więcej przestrzeni zostawia Kisser, ponura wszechogarniająca monotonia riffu, przerywana jest różnymi zagrywkami, lekko melodyjnymi wtrętami, poszaleć ma okazje perkusista, który gra spokojniej ale umiejętnie wplata różne ciekawe przejścia. Gitarowa schiza pod koniec potęguje niezdrową atmosferę,

Znów zbliżamy się do death metalowej stylistyki,  „Manipualtion of Tragedy” to przejaw skomasowanego ataku gitarzysty, lekkie wyciszenie,  świetny rytm wybija Casagrande,  Kisser wyżywa się w nośnym pasażu, znów niepotrzebnie i sztucznie przytłoczony zostaje wokalista. W zasadzie nie licząc może wokali byłby to typowy death metalowy kawałek, dawno Sepultura mnie grała tak oldschoolowo, dlatego, żeby nie było, szybko zespół przełamuje się i przywołuje tribalowe akcenty, na pierwszy plan stara się wyjść nisko mruczącym bas Juniora. Warto się wsłuchać w patenty Casagramde i partie solowe Kissera, niby nic nowatorskiego, może nawet w pewnym sensie przemawia za tą płytą rodzaj kalkulacji, ale w przypadku Sepultury dobrze wróży droga jaka została obrana. 

Utwór rozpoczyna metalowy, mechaniczny zgiełk nawiązujący do tego z samego początku płyty. Tsunami to kolejna okazja do konsumpcji napoczętego przez nieuniknione procesy rozkładu, trupa śmierć metalu ala Sepultura. Coś stonowane jest to „Tsunami”, tylko momentami dowodzi swej żywiołowej nieobliczalności. Kolejna porcja krwawo zaropiałych riffów, Green generuje ze swoich trzewi wokalny amok, znów przewijają się lekkie plemienne akcenty. Żywioł rozkręca się na dobre dopiero pod koniec zatapiając, burząc, niszcząc.

Czas na obowiązkową porcję klimatu, tym razem padło na „The Bliss of Ignorants”. Już na poprzednich płytach udawało się zapodać bardziej psychodeliczne jazdy, tym razem mamy odlot oparty o paletę gasnących wyblakłych dźwięków, które przewijają się w tyle za wyeksponowaną pracą perkusji, eksplozja dusznego groove metalu, ołowiany bas Juniora, najbardziej „nowo modny” przejaw na płycie, odzywają się gdzieś echa zapoczątkowane w okoliczach Chaos A.D. (1993) niekiepski odór bije z tego kawałka przesycający do szpiku kości. Znów akcentowane są plemienne rytmy. Obskurny brudny popiół wysypuje się z pod palców Kissera. Akustyczne outro stopniowo wygasa i ma swoją kontynuację w „Grief” , który również jest apoteozą akustyczno-pościelowych klimatów jakie panoszyły się często na metalowych płytach. Smutne melodie zakłóca miarowe dudnienie, i czyste nisko wymruczane słowa wokalisty, (kolejny obowiązkowy punkt programu znany z poprzednich płyt). Tworzy to coś na wzór dudniącej kołysanki, smutny, nieco filmowy wydźwięk ma ten utwór, przeraźliwy wrzask Greena na chwile budzi nas z otępiałego zasłuchania. Jest to z pewnością najbardziej wyrazisty kawałek na płycie i najdłużej po odsłuchu zostaje w głowie.

Nie wiem jak poważnie zespół traktuje swoje przesłanie jakie niosą za sobą utwory pokroju omawianego wcześniej „The Vatican”, czy „The Age of Atheist”,  patetyczny wstęp na miarę pretensjonalnego tytułu. Kolejny ideologiczny manifest Sepultury - o ile można z przymróżeniem oka spojrzeć na siarczyste wyziewy w konwencji komiksowego satanizmu typowego dla metalu drugiej połowy lat 80 jakim przesycone były pierwsze dokonania zespołu. Tak gdy czytam teksty dojrzałego zespołu w którym powtarzane są z naiwnością dziecka It’s the age of the atheist!To zastanawiam się kogo oni chcą nabrać? Czyżby zespół sam siebie oszukiwał? W dobie agresywnej (tak naprawdę typowej) ekspansji islamu na świecie, cywilizacyjnej i religijnej wojny - Green wydziera się o erze ateizmu... zaślepienie lewej strony mocy jest naprawdę godne politowania, naprawdę nie zdają sobie sprawy, że to nie głowy chrześcijan spadną i potoczą się pierwsze po zgliszczach naszej cywilizacji? No nic na szczęście nie o teksty w muzyce chodzi. Utwór pogięty bardziej przejrzysty niż mglista większość pierwszej części płyty. Pulsujące, ołowiane średnie tempo. Zróżnicowany pokombinowany utwór, zwłaszcza jeżeli chodzi o sekcje rytmiczną i bardziej melodyjnymi czystszymi partiami gitary.

Miłą niespodzianką jest gościnny udział mistrza Lombardo, który znów zwaśniony z Slayerem o kwestie materialne, postanowił angażować się w różne mniejsze projekty w których może się realizować. Jego partie co prawda nie wnoszą niczego nadzwyczajnego w „Obsessed” ale nie ma z drugiej strony powodów do narzekania. Początek o posmaku etno, delikatne spazmy gitary basowej stanowią ciszę przed burzą. Wybucha nareszcie death thrashowa bomba zapalająca. Sepultura wytapia metal w starym dobrym stylu, jest smoliście i siarczyście. Szkoda, że ucierpiało  brzmienie perkusji tak niepotrzebnie zamglone, ale to nic i tak to jest świetne podsumowanie całej płyty - nic nie wnoszącej w dorobku Sepultury, ale słucha jej się z satysfakcją podobną do tej jaka towarzyszyła słuchaniu Kairos(2011) a to już coś znaczy. Myślę, że jeszcze parę lat temu nikt nie spodziewałby się Sepultury w takiej kondycji.

Jak ciekawostkę na sam koniec wrzucono specyficzny cover  z serii odkopywanie brazylijskich wynalazków, które pokażemy światu i a nuż ktoś je odkryje na nowo. Na warsztat wzięto utwór „Da Lamo ao Caos” z repertuaru Chico Science & Nação Zumbi. Szczerze wolałbym chyba „Zombie Ritual” w tym miejscu, który jest b-sidem singla. To jednak też nie jest koniec bo gdzieś od siedemnastej minuty znaleźć można perkusyjną delicję, miłe dla ucha jammowanie.

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura