Ignatius Ignatius
169
BLOG

Raise Hell: Holy Target - Recenzja

Ignatius Ignatius Kultura Obserwuj notkę 0

Dźwięki intro „The March of Devil’s Soldiers” są wierną ścieżką dźwiękową do okładki albumu. Odgłosy silników myśliwców, wybuchy, melodyjna militarna melodia i marszowy werbel. Autorem okładki jest znany i lubiany Necrolord a sam obrazek nawiązuje do komiksowej stylistyki przełomu lat 80/90. Jak na płytę z 1998 roku, muzyka na niej zawarta może być dla fanów dobrego, starego łojenia przemiłą niespodzianką.  

Po efektownym wstępie wpadamy w piekielną metalową toń. Stylistycznie na Holy Target czuć piętno Dissection, który miło zapełniał lukę po absencji przeklętego dziecka Jona Nödtveidta. Jest to z pasją zagrana wariacja melodyjnego death/black/thrash metalu. Wszystkie te składniki idealnie ze się komponują, zwłaszcza, że zostały w tym piekielnym tyglu wymieszane skrupulatnie. Na albumie tym zderzają się dwa żywioły – siarczysta intensywność i epicko melodyjny kawał czarciego pomiotu. Smoła i opary siarki wydobywają się głośników na Holy Target gwałtownymi upławami.

Warto podkreślić, że nie jest to jednostajna sieczka, wiele tu zmian tempa, świetna plejada gitarowych riffów Jonasa Nilssona (również gardłowy) i Torsteina Wickberga. Perkusista Dennis Ekdahl również nie próżnuje. Blackowy harshowy wokal Jonasa dopełnia dzieło tej smutnej symfonii. Zaskakujące momenty jak krótki basowy pasaż Niklasa Sjöströma w końcówce „Raise the Devil”, będący ewokacją ostatecznego zniszczenia. Muzyka na debiucie Szwedów jest zróżnicowana, słychać, że pieczołowicie zadbano aby nie wpaść w pułapkę monotonni. Są wolniejsze, ołowiane momenty zahaczające o doomowe pływanie w wrzącej smole. Bardziej technicznie zaawansowane połamane tornado wojennej pożogi w utworze tytułowym, by po chwili przywalić pierwotnym prymitywizmem black metalu w „Legions of Creep Mattered Out". Zwłaszcza zajadłość wokalisty robi wrażenie i utwierdza w przekonaniu, że to jest szczera płyta. Jest miejsce również dla bardziej nastrojowych nutek za sprawą „The Red Ripper”, który jest wolniejszy, najbardziej stricte thrashowy o bardzo klasycznych riffach. Utwory posiadają często długie instrumentalne pasaże, z narastającą dramaturgią, która szczęśliwie znajduje w końcu swoje ujście. Feerią melodyjnych barw mieni się „Black Vision”, początek nie wskazuje na to, ze będzie to jeden z najbardziej intensywnych momentów płyty, to idealne szwedzkie zapiaszczenie gitar i powrót do piekielnego podejścia do thrashu. 

Na sam wielki finał Raise Hell zaprezentował całą siedmiominutową kolubrynę pt. „Superior Power”, która masakruje seriami perkusyjnymi, ciężkim basem i jazgocącą gitarą. Bardzo perkusyjny utwór , gitary są sprowadzone tylko do akcentowania swej obecności - taką hekatombę gotuje nam Dennis. Dzięki temu, że zespół nagrał dziewięć utworów zamykających się w czterdziestu minutach stworzył album kompletny, po odsłuchu nie ma odczucia przesytu ani znużenia, istnieje jednak ryzyko, że po ostatnim utworze będziecie ociekać krwią podobnie jak panowie z okładki.

Krążek posiada certyfikat jakości Guantanamo.

 

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura