Ignatius Ignatius
189
BLOG

Agathodaimon: Chapter III - Recenzja

Ignatius Ignatius Kultura Obserwuj notkę 0

Po takim albumie jak Higher Art of Rebellion można było się po Agatce spodziewać praktycznie wszystkiego. Realnych scenariuszy było kilka: zespół rozwijałby wcześniej obraną ścieżkę i otrzymalibyśmy kolejny stricte gotycko metalowy album. Dominacja elektroniki, co było wówczas bardzo popularne wśród tego typu zespołów. Ewentualnie powrót do korzeni. Dla Agathodaimon paradoksalnie najbliżej do drogi trzeciej.

Pogrzeb anioła – tytuł ten od razu musi przywodzić na myśl debiutancki album. Po krótkim akustycznym wstępie „An Angels Funeral” zasypuje nas średnio intensywnym gradobiciem. W trakcie utworu smutne akustyczne dźwięki nadal się przewijają, budując rdzeń emocjonalny utworu. Gitarzyści wykrzesali brudne melodie, razem z wysokim skrzekiem Vlada wszystko razem tworzy black metal zbliżony do tego co można było usłyszeć na jedynce zespołu. Intrygującym urozmaiceniem jest ezoteryczny elektroniczny pasaż po którym następuje piekielny kontratak. Pojawiają się czyste niskie melodeklamacje, co ciekawe klawisze ty razem zostały sprowadzone do nienachlanego tło.

W „Spirit Soldier” Agata stawia na ciężar i wolniejsze ponure granie. Po krótkim magicznym intro, baśniową idylle w mnieniu oka przegania rozrywający skrzek  Vlada – to jest naprawdę w tej manierze wokalny majstersztyk, czego najlepszym przykładem jest to co się dzieje z nim po kolejnej ambientowej wstawce. Wokalista wpada w amok i w furii skrzek przechodzi w upiorny skowyt. Zróżnicowany utwór z klawiszowym krótkim pasażem które otwiera bramę przez którą szarżuje tytułowy napastnik. Uderzenie rozbija się o solidną obronę dzięki czemu możemy nasiąknąć miłym dla ucha hałasem. Świetna opowieść, wspaniale przedstawiona językiem muzyki metalowej. Jest to jeden z najbardziej rozbudowanych i ciekawych utworów Agahtodaimon.

W „Paradise Beyond” żarty się kończą, masakrowani jesteśmy już od pierwszych sekund. Solidnie rozpędzony i intensywny, szatkująca perkusja Matthiasa co prawda niemal zagłusza resztę akompaniamentu ale cóż ofiary muszą być. Jednak nie ma miejsca na monotonnie w muzyce tego zespołu dlatego dbając o dynamizm następują bardziej klarowne zwolnienia. Wówczas nawet gitara basowa się przebija i symfoniczne plamy. Miejscami znów o sobie dają znać elektroniczne wtręty. Gotyckie elementy znów zostały sprowadzone do lekkiego zaakcentowania. Jest to zaskakująca zmiana, bo miejscami album brutalnością przewyższa debiut.

Po siarczystej zimie przyszedł czas na przejściowe roztopy w „The Ending of Our Yesterday”. Utwór jest dużo łagodniejszy i bardziej przestrzenny. To atmosferyczne oblicze nic a nic nie kłóci się z całokształtem zespołu. Z utworu bije smutek , czysty niski wokal przeplatany jest przegniłym skrzekiem. Podkoniec bardzo różnorodne klimaty się mieszają, akustyczne gitary i ładna przeciągnięta solówka gitarowa są jednymi z lepszych momentów na płycie.

Podobnie jak w poprzednim utworze, początek „Past Shadows” jest zwodniczy. Zaczyna się ciężkim brudnym riffem, który rozwija swe krogulcze skrzydła, utwór rytmiczny, z kotłującą się perkusją. Chwilowe wyciszenie i przejście w nostalgiczne atmosferyczne rejony, z czystym wokalem Sathonysa. Pojedyncze dźwięki klawiszy budują poczucie beznadziei. Kolejny pokombinowany utwór, jak zwykle wszystko trzyma się kupy i ma sens, niebanalne granie o wielu odcieniach czerni.   

Czas na typowy dla zespołu chwilę wytchnienia w przerywniku. Tym razem nawiązujący do przed ostatniego utworu „Yesterday Repirse” jest małą muzyczną zadymką. Akustyczne zimne dźwięki, spotęgowane przez odgłosy przeszywającej zawieruchy, bardzo nastrojowa miniatura instrumentalna.

W „Deparutre” gotyckie wpływy biorą wyraźnie górę. Czysty wokal ma co prawda problem żeby przedrzeć się przez gitarową ścianę. Przytłaczający utwór porywający swą patetycznością. Duet z Vladem, który tylko akcentuje swą obecność idealnie sprawdza się w tej stylistyce.

Z pewnością „Sacred Divinity” jest jednym z najjaśniejszych ( w zasadzie powinienem napisać najciemniejszych) momentów Rozdziału III. Kawałek ten jest czymś na zasadzie black metalowej ballady. Jest to przekładaniec lirycznych momentów zagranych na pianinie i z wtórującymi im smutnymi smykami. Melancholijne partie wokalne Sathonysa, w tle symfoniczne, delikatnie rozmyte plamy. Jak na złość wszystko burzy wejście Vlada i chaosu elektrycznej gitary. Bardzo teatralny utwór rozpisany na „role” . W drugiej części Vlad wypluwa jednym tchem słowa. Jest to kolejny z serii eksperymentalnych utworów, który jest małym dziełem sztuki. Dlatego kompletnie nie jestem w stanie wyjść ze zdumienia, że po takim utworze, zdecydowano się zamknąć płytę tak nijakim utworem jak „Burden of Time”.

Jak można na sam koniec umieszczać przeciętny utwór? Zaczyna się standardowym mile połamanym riffem. Przytłumiony utwór z brutalnymi obłąkanymi wokalami. W zasadzie utwór jest nie zły ale przy reszcie albumu wypada słabo. Dużo korzystniejsza byłaby roszada dwóch ostatnich utworów. W ostatecznym rozrachunku jest to drobiazg, zupełnie nie wpływający na odbiór płyty.  

Chapter III jest krótszym albumem niż dwa poprzednie i chyba było to dobre posunięcie. (Prawie) każdy utwór jest wartościowy i ma coś innego do zaoferowania. Agathodaimon wchodząc w XXI wiek pokazali, że mają jeszcze wiele pomysłów na swoją muzykę. W pewnym sensie trzeci album Niemców jest podsumowaniem dotychczasowej twórczości, album ten jest kompatybilny zarówno z tym co słyszeliśmy na Blacken the Angel jak i Higher Art of Rebellion wzbogacone o nową jakość i równie odważne środki. Zabawa konwencjami i nastrojami nadal zespołowi się udaje tworząc malownicze, mroczne pejzaże. Po tym albumie Agathodaimon postanowił na parę lat odpocząć, nic w sumie dziwnego po takich twórczych plonach można czuć się wypalonym, a nie ma przecież nic gorszego niż komponowanie muzyki na siłę. Po latach zespół opuścili dotychczasowi: basista Marko (ponoć z przyczyn zdrowotnych) i parapeciara Christine. Razem ostatecznie stworzyli własny zespół Demonic Symphony. 

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura